niedziela, 22 marca 2015

B I W A K

Poranek - Pustynia -  Kornel wypartruje śniadania
Dzięki Markowi napiliśmy się kawy  - na dywanie
Pustynia - już nie taki ranek (woda trochę się gotowała)- czas zwijać obóz...
Obóz  wyglądał tak... 
Jak teraz patrzę na to zdjęcie nadal do końca w to nie wierze
Trzeba dodać, że trochę wiało od morza...
Rumak - zwróćcie uwagę na blachy...
Rumak z profilu
Bardzo szczęśliwy Kornel
Poraz kolejny postanowiliśmy wybrać się na Inland Sea... Tym razem przygotowaliśmy sie do tego skrupulatnie. Żeby nie zaspać, wybraliśmy się już wieczorem na Sealine - tam wsiedliśmy na quady... ( Kornel w arabskim stylu zdobył drugą żonę, ma skośne oczy i nazywa się Kawasaki ). 

Obładowani całym biwakowym asortymentem - dziękujemy Marku - ruszyliśmy wzdłuż morza szukać miejsca na biwak. Okazało się że nie jest to tak proste jak nam się wydawało. 

Po pierwsze był odpływ, więc jechaliśmy dużą część drogi przez błoto - byliśmy nim cali oblepieni...

Po drugie kiedy dotarliśmy już w suche miejsce zdaliśmy sobie sprawę, że w nocy coś może nas przejechać. W nocy pustynia żyje, świeci się i warczy. Na szczęście natkneliśmy się na pustą miejscówkę kogoś z tutejszych. Oni wiedza jak robić biwaki, na pustyniach stoją całe obozy - wielkie białe namioty z zapleczem, altanki i co najwazniejsze toalety. Stróż, pozwolił nam się rozbić w obrębie tego miejsca - także byliśmy bezpieczni, a rano dzięki jego gościnności zjedliśmy śniadanie na zamiecionym wcześniej dywanie....

Po trzecie wiemy już, że normalne śledzie nie działają w tych warunkach i konieczny jest szpadel - dziekujemy Marku. 

Po czwarte trzeba trzy razy sprawdzic jaki rozmiar namiotu kupujesz, bo może sie okazać, że zamiast wygodnego dużego, bierzesz do rąk namiot mniejszy od materaca, który chcesz zmieścić do środka. 

Więcej wpadek nie mieliśmy. A co najlepsze następnego dnia dotraliśmy w końcu na Inland Sea. Nie można powiedzieć, że wyspani, ale z pewnością szczęśliwi.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz